piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 8

Moje serce waliło jak oszalałe, kiedy Harry przystawił swoją twarz bliżej mojej. Tysiące myśli biegało po mojej głowie i nie byłam w stanie myśleć trzeźwo. Ale dwie z nich, z którymi biłam się najbardziej, dotyczyły tego, czy powinnam go pocałować, czy nie. Z jednej strony chciałam po prostu pochylić się i zapełnić tą przestrzeń, która była między nami, a później poczuć jego usta na moich. Mogłabym smakować jego oddechu na moim języku, niczego bardziej nie pragnęłam. Ale z drugiej strony wiedziałam, że nie mogę, to byłoby złe. Chłopcy znaczą "złe wieści" i "to trudna droga". Musiałam powstrzymać swoje serce.

Kiedy poczułam, że usta Harrego zaczynają zbliżać się do moich, usłyszeliśmy głosy na zewnątrz mojego biura i odskoczyliśmy od siebie, bojąc się, że ktoś może wejść.
- Nie wchodź tam! - usłyszałam Charlotte i uniosłam brew.
- Dlaczego nie? - zapytał drugi głos. Brenda? Co ona tam robiła?
- Harry Styles tam jest! - wyjaśniła Charlotte, cicho - tak się jej wydawało - na co ja z Harrym wymieniliśmy spojrzenia.
- Harry Styles? Co masz na myśli?
- Przysięgam, on tam jest. Przyszedł z dużą torbą jedzenia mówiąc, że musi dać ją Meg.
- Niemożliwe - mruknęła Brenda, nie wierząc Charlotte.
- Możliwe! Zastanawiam się co oni tam robią - mruknęła Charlotte ciszej, tak, że musiałam nadwyrężyć słuch, by dokładnie odebrać jej wypowiedź.

Między nami panowała kompletna cisza. Wymieniłam spojrzenie z Harrym, a na jego twarzy pojawił się wtedy diabelski uśmieszek, który trochę mnie przestraszył.
- Co? - szepnęłam do niego.
- Chcesz się z nimi trochę zabawić? - odszepnął, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Zabawić?
- Tak. Sprawić, żeby myślały, że my to robimy, a kiedy one wejdą i nam przeszkodzą, zdadzą sobie sprawę, że źle myślały, bo będziemy robić coś całkowicie niewinnego - wyjaśnił.
- Tak, to brzmi nieźle. Ale co jest totalnie niewinne, za to sprawi, żeby myślały, że dochodzimy? - zapytałam przechylając głowę na jedną stronę, zastanawiając się, co może planować.
- Więc.. mógłbym zrobić ci masaż, a ty mogłabyś jęczeć i mówić rzeczy, jakie się mówi podczas seksu ... - zaproponował i uniósł brwi.
- Okej, zróbmy to. Tak właściwie, to przydałby mi się masaż po tych długich godzinach siedzenia za biurkiem - powiedziałam odwracając się.

Jego ręce dotknęły moich ramion i zaczął je masować wraz z szyją. To sprawiło, że czułam się tak dobrze, że pozwoliłam cichemu jękowi wydobyć się z moich ust.
- Tak jest, bardziej, bardziej - zachęcałam Harrego. Stłumiłam śmiech.
- Naprawdę ci się to podoba, czyż nie? - zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
- Potrzebuję trochę rozrywki. Daj mi więcej - zażądał, nacisnął mocniej na ramię. Głośny jęk wydobył się z moich ust i udało mi się tylko mruknąć:
- O mój Boże, Harry.
- Lubisz to? - zapytał ściskając mocniej sprawiając, że utonęłam w przyjemności.
- Tak Harry, właśnie tak, tutaj. O mój Boże - jęknęłam zagryzając wargę.

Harry zacisnął pięści i użył swoich kostek do ugniatania mięśni. To było tak cholernie przyjemne, że krzyknęłam: "Harry, czuję się tak dobrze!" trochę za głośno. Kontynuował masaż i dotarł do punktu, który wywołał u mnie głośniejszy krzyk: "Harry!"

W momencie, kiedy wykrzyczałam jego imię, drzwi otworzyły się gwałtownie i ujrzałam Brendę i Charlotte z uśmiechami od ucha do ucha. W momencie, kiedy zorientowały się, że nie robiliśmy z Harrym tego, o czym myślały, ich buzie szeroko się otworzyły. Spojrzały na nas gniewnym wzrokiem, jakoby zdały sobie sprawę, że zrobiliśmy sobie z nich żarty.
Brenda i Charlotte patrzyły raz na mnie, raz na Harrego, raz na mnie, raz na Harrego. Ich wytrzeszczone oczy ukazywały, że wciąż nie wierzyły, że my jednak nie uprawialiśmy seksu, w przeciwieństwie do dźwięków, jakie słyszały.
- Co ty tu robisz Brenda? - zapytałam przekrzywiając głowę na lewą stronę.
- My - my - my - my przepraszamy, że przeszkodziłyśmy, wyjdziemy już, kontynuujcie - Brenda szturchnęła Charlotte, która wciąż była w takim szoku, że nie mogła się poruszyć.

Harry i ja odczekaliśmy dziesięć sekund, aż nieco się oddalą a następnie wybuchliśmy śmiechem.
- Nieźle je nabraliśmy - powiedział Harry, śmiejąc się.
- Co nie? To znaczy, widziałeś ich twarze?
- Były zaskoczone, że weszły do nas i nie zastały tego, czego się spodziewały!
- To było świetne.
- Dokładnie - podsumował Harry i wstał. - Powinienem iść. Plus, wiem, że pewnie będą cię dręczyć pytaniami o to, co się właściwie wydarzyło, a ja nie chcę przy tym być - powiedział, na co kiwnęłam głową.
- Tak, to chyba najlepsze wyjście.
- Daj mi znać, jeżeli będziesz czegokolwiek potrzebować, ok? - dodał na koniec, po czym złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i niespodziewanie pocałował w skroń.
-O-o-kej - wymamrotałam, a on wyszedł.
Podeszłam do kanapy, na której siedzieliśmy 20 sekund wcześniej, a wtedy Brenda, Andrea i Charlotte wparowały do biura.
- Halo? A gdzie jakieś pukanie? - zapytałam.
- Gadaj! - krzyknęła Charlotte, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- O czym?
- Nie rób z nas idiotek. Powiedz nam o Harry Stylesie, wiemy, że coś się z nim wiąże.
- Coś innego niż zwykły obiad - wtrąciła się Brenda.

Wpatrywałam się w nie, zastanawiając się czy powinnam im powiedzieć całą prawdę. W końcu doszlam do wniosku, że to byłoby nie fair ukrywać to przed nimi, zwłaszcza, że Harry powiedział swoim chłopakom z zespołu, więc dlaczego ja nie miałabym powiedzieć im?
Westchnęłam i założyłam ręce na piersi. Zastanawiałam się od czego zacząć, aż w końcu doszłam do wniosku, że walnę prosto z mostu.
- Jestem w ciąży, a Harry Styles jest ojcem dziecka.
- JESTEŚ CO?! - wrzasnęła Charlotte.
- Kiedy to się stało? - zapytała Brenda nieco spokojniej.
- To dlatego zaprojektowałaś linię ciuchów dla matek w ciąży? - mruknęła Adrea biorąc moje projekty do rąk.
Westchnęłam, a one doszły do wniosku, że jest to odpowiedź na wszystkie trzy pytania.
- Tak, jestem w ciąży. Stało się to miesiąc temu, wtedy kiedy ja, Brenda i Charlotte poszłyśmy na imprezę do klubu i tam poznałam Harrego. Myśleliśmy, że to pierwszy i ostatni raz kiedy się widzimy, a tu jednak... i tak, to dlatego projektowałam linię dla ciężarnych.
- Wow, nie mogę w to uwierzyć - powiedziała Brenda, opadając na kanapę tuż koło mnie.
- Mnie też zajęło chwilę, żeby w to uwierzyć - westchnęłam.
- A co na to Harry? - Charlotte zapytała, na co Andrea wywróciła oczami.
- Przynosi jej jedzenie i robi jej masaże, więc jak myślisz?
- Na początku mi nie uwierzył, ale później doszedł do wniosku, że musi być odpowiedzialny i chce brać udział w życiu tego dziecka, a ja nie mam zamiaru go powstrzymywać.
- No.. to wyjaśnia wiele - tym razem to Brenda westchnęła i złapała mnie za rękę. - Ale cóż, chcę, żebyś wiedziała, że cokolwiek by się wydarzyło, jesteśmy tu dla ciebie i służymy pomocą.
- Tak, będziemy z tobą, by być pewnymi, że masz wszystko czego potrzebujesz, co wiąże się z tym, że Harry nie będzie musiał sprawować na problemów - powiedziała Charlotte na co się zaśmiałam.
- Ma dobre intencje - broniłam go.
- Ciągle nas wkurza. Strasznie się rządzi... - mruknęła Andrea, a na jej twarzy pojawił się grymas.
- Czasami może być wrzodem na tyłku, ale wiem, że troszczy się o mnie i o dziecko - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, ciesząc się, że moje przyjaciółki znają już całą prawdę i nie muszę nic przed nimi ukrywać.
- Więc.. Harry powiedział reszcie swojego zespołu? - spytała Brenda, a wszystkie oczy znów patrzyły na mnie.
- Tak, powiedział im ostatniej nocy kiedy przyjechaliśmy do jego domu - odpowiedziałam.
- Cholera, zostałaś u niego w domu?! Jak możesz być tak nieodpowiedzialna? Jak mogłaś tak narazić niebezpieczeństwo dziecka? - Charlotte wstała i zaczęła machać rękami z frustracją.
- O co ci chodzi? - zapytałam przekrzywiając głowę. Jak spanie w domu Harrego może zagrażać dziecku?
- Myślę, że chodzi jej o to, jak możesz wciąż uprawiać seks z Harrym, skoro masz w brzuchu dziecko? To jest dla niego złe - wtrąciła się Andrea.
- Seks z Harrym? Nie! On trzymał mnie tam trochę jak więźnia, bo chciał żebym odpoczęła po tym, jak pracowałam nad projektami prawie do jedenastej w nocy - wyjaśniłam, rozwiewając ich wątpliwości.
- Dzięki Bogu - odetchnęła Charlotte i opadła na kanapę.
- Więc poznałaś resztę chłopaków? - zapytała Brenda.
- Tak, nawet zapytali mnie, czy się do nich przeprowadzę, kiedy dowiedzieli się, że jestem w ciąży.
- I co na to odpowiedziałaś?
- Nie zgodziłam się. Jezuu, może i jest ojcem mojego dziecka, ale nie znam go wystarczająco dobrze, żeby z nim zamieszkiwać - wyjaśniłam.
Siedziałyśmy jeszcze przez chwilę patrząc się na siebie, ja tłumaczyłam im jeszcze rzeczy, których nie rozumiały. W końcu złapałam swoje portfolio i zaczęłam przeglądać projekty.
- A, dziewczyny - przypomniałam sobie. - Nie możecie tego nikomu powiedzieć, nie chcę, żeby ktoś się dowiedział i zepsuł Harremu reputację.
- No.. zachowanie Harrego nie było najlepsze, ale okej, nie powiemy nikomu - powiedziała Andrea, a ja uśmiechnęłam się.
- Grupowy uścisk! - krzyknęła Charlotte i rzuciła się na kanapę, a następnie wszystkie przytuliłyśmy się mocno i zaczęłyśmy się śmiać. W myślach dziękowałam Bogu za tak wspaniałe przyjaciółki. Ze ich wsparciem i Harrego wizja posiadania dziecka stawała się coraz jaśniejsza i jaśniejsza.
__________________________
Tydzień zleciał szybko. Ciężko pracowałam starając się zrobić ze swoich papierowych projektów prawdziwe ubrania. Można by myśleć, że ja, jako w miarę dobra projektantka mody nie będę miała żadnych problemów z szyciem, ale jednak to nieprawda. To było to, czego nienawidziłam najbardziej. W czasie kiedy wszystkim innym szło gładko jak po maśle, ja ślęczałam nad jednym fragmentem i robiłam błędy, których prawdopodobnie nie powinnam.
Wszyscy byli dla mnie bardzo mili i wspierający od kiedy powiedziałam im o tym, że jestem w ciąży. Dziewczyny pilnowały, żebym odpoczywała wtedy kiedy powinnam i jadła regularnie posiłki. Harry natomiast przychodził każdego wieczoru i przynosił mi obiad, oczywiście czekając, aż zjem wszystko. Charlotte i Andrea nie robiły już żadnych problemów. Czasami musiały znosić niegrzecznych ludzi, którzy widzieli wchodzącego Harrego, a potem wypytywali się w jakim celu się tu pojawił.

Jak każdego dnia tygodnia, Harry wszedł do mojego biura o ósmej wieczorem i przyniósł mi mój obiad. Tym razem postawił na moim biurku torbę z restauracji 'Nando's' i usiadł na kanapie czekając, aż skończę to co robiłam, zanim przyszedł. Kiedy skończyłam, wbiłam nitkę i nić w manekina, na którego szyłam akurat ubranie, usiadłam na kanapie koło Harrego.
- Co mamy dzisiaj na obiad? - zapytałam go otwierając torbę.
- Nandos. Uprzejmość Nialla.
- Świetnie, podziękuj mu ode mnie, proszę - uśmiechnęłam się i zaczęłam wyciągać jedzenie.
- Podziękuję. Jak ci idzie?
Nie odpowiedziałam nic, tylko pokazałam mu swoje palce, na których widoczne były małe dziurki, które porobiły mi się od pracowania igłą.
- Ałć, musi boleć - jęknął.
- Ej, jesteś jutro wolny? - zapytałam Harrego i spojrzałam na niego.
- Hmm.. musiałbym sprawdzić. A o co chodzi?
- Więc, zaplanowałam swoją pierwszą wizytę u lekarza jutro po południu. Pomyślałam, że może mógłbyś ze mną pójść, gdybyś miał czas? To znaczy, j-j-eśli chcesz - przeklęłam w myślach, że w ogóle mu zaproponowałam.
- Żartujesz? Oczywiście, że chcę tam być! Sprawdzę tylko, czy jestem jutro potrzebny w studiu. Poczekaj - powiedział i wyszedł z biura, by zadzwonić.

Siedziałam na kanapie i jadłam kurczaka, ale wciąż myślałam o jutrzejszej wizycie u lekarza, czym się niezmiernie stresowałam. Zwykle nie lubiłam chodzić sama do lekarzy i zawsze brałam kogoś ze sobą. Zazwyczaj była to Brenda albo Charlotte, ale tym razem, skoro Harry był ojcem dziecka, wydawało mi się najbardziej fair, żeby to on poszedł ze mną.

Harry wszedł z powrotem ze smutkiem na twarzy, a ja wiedziałam już co się święci. A raczej co się nie święci.
- Nie możesz iść ze mną .. - mruknęłam i spojrzałam na niego. Automatycznie straciłam apetyt. Szczerze mówiąc byłam zdziwiona, że aż tak się tym przejęłam. Naprawdę tak bardzo chciałam, żeby tam ze mną był?
- Strasznie mi przykro Meg - powiedział Harry i podszedł do kanapy, a następnie usiadł koło mnie.
- W porządku - odchrząknęłam i poczułam jak zaciska mi się gardło. Dlaczego do cholery płakałam? Głupie hormony.
- Naprawdę przepraszam... - mruknął i otoczył mnie ramieniem, po czym przycisnął mnie do siebie. Łza spłynęła mi po policzku, a ja szybko ją wytarłam. Nienawidziłam tego, jak hormony sprawiały, że płaczę o byle bzdetę. No bo serio, płakać o coś takiego?
- Nie płacz... - pogłaskał mnie po plecach.
- Głupie hormony - warknęłam, a on zachichotał.
- W porządku.
- Musisz być jutro w studiu? - zapytałam zmieniając temat.
- Nie, mamy jakiś wywiad dotyczący nowego albumu. Ale uwierz mi, wolałbym pójść z tobą na wizytę do lekarza.
- Wierzę ci.
- O której się to skończy mniej więcej? Może mógłbym po ciebie przyjechać, a ty byś mi o wszystkim opowiedział? - zaproponował i uśmiechnął się.
- To nie to samo...! - mruknęłam, a on odsunął się trochę ode mnie.
- Okej, okej, przepraszam - powiedział.
- To nie twoja wina... I myślę, że tak, możesz po mnie przyjechać. Około wpół do trzeciej - powiedziałam i pociągnęłam nosem.
- Dobrze, skarbie. Będę czekał na ciebie.
- Dziękuję.
Odsunęłam się od niego i kontynuowałam jedzenie kurczaka. Harry wpatrywał się we mnie.
- Masz kogoś z kim mogłabyś pójść?
- Mogłabym poprosić Brendę - powiedziałam i chwyciłam telefon, by do niej zadzwonić.

Wybrałam numer, a ona odebrała.
- Jak tam leci mamuśko? - zaśmiałam się.
- Hej, zastanawiam się, czy nie mogłabyś pójść jutro ze mną do lekarza na pierwszą wizytę?
- Nie powinnaś zapytać o to Harrego?
- Już to zrobiłam, ale ma jakiś wywiad i nie może.
- Ohh, rozumiem. Myślę, że mogę.
- Dziękuję kochanie - uśmiechnęłam się.
- Nie ma problemu. Wyślij mi sms'em detale. Do zobaczenia - powiedziała i rozłączyła się.
- Wszystko załatwione - powiedziałam Harremu odkładając telefon, zanim zabrałam się za kończenie jedzenia.
Byłam rozczarowana, że Harry nie mógł pójść ze mną na moją pierwszą wizytę u lekarza dotyczącą naszego dziecka. Ale myślę, że to jest jedna z tych negatywnych rzeczy, które spotykają cię, kiedy ojcem twojego dziecka jest jeden z członków najgorętszego zespołu na świecie.
_____________
Następnego ranka obudziłam się, wzięłam szybki prysznic i zaczęłam się szykować. Założyłam biały top i brzoskwiniowe spodnie. Pomalowałam się a włosy lekko pokręciłam.
Zjadłam śniadanie i pojechałam prosto do szpitala. Umówiłam się tam z Brendą, bo doszłam do wniosku, że nie ma sensu, żeby przyjeżdżała do mnie, a potem do szpitala. Zaparkowałam samochód, weszłam do środka, wsiadłam do windy i nacisnęłam guzik właściwego piętra. Nienawidziłam pobytów w szpitalu, byłam wtedy smutna. Wszystkie ściany były w szarych kolorach, a na korytarzach panowała cisza. Nie było słychac nic oprócz dzwoniących telefonów na recepcji. Podeszłam do lady i podałam recepcjonistce moje nazwisko. Znalazła mnie na liście i powiadomiła, że Doktor Adams będzie mógł mnie za chwilę przyjąć.
- Dziękuję - odparłam i usiadłam na jednym z krzesełek.
Po chwili podeszłam do stolika gdzie leżały gazety dla matek w ciąży. Wzięłam jednak tą o modzie, usiadłam i zaczęłam ją przeglądać. Czekałam na Brendę, ale kiedy ujrzałam, że przede mną znajdują się jedynie dwie panie, zaczęłam się denerwować. Patrzyłam na windę i oczekiwałam, żeby wyszła z niej Brenda.
- Megan Philips - usłyszałam swoje nazwisko. Uśmiechnęła się do mnie. Wstałam i podążyłam za nią. Kiedy byłam już na odpowiednim "oddziale", napisałam sms'a do przyjaciółki "Brenda, gdzie jesteś? Zaraz wchodzę"

Usiadłam jeszcze na korytarzu i czekałam na lekarza. W końcu ujrzałam mężczyznę z dużym uśmiechem na twarzy, który spojrzał na swoją kartotekę i wyczytał moje nazwisko.
- Witaj Megan, jak się masz? Zapraszam.
- W porządku, dziękuję - uśmiechnęłam się.
- A gdzie tatuś dziecka?
- Nie mógł przyjść. Praca... - próbowałam nie zdradzić żadnych szczegółów, a on tylko kiwnął głową.
- Dobrze, więc zaczynamy?

Dr Adams zaczął coś notować w swoim zeszycie, kiedy drzwi energicznie się otworzyły. Spodziewałam się zobaczyć zdyszaną Brendę, ale zamiast niej, stał Zayn.
- Zayn? - powiedziałam marszcząc czoło.
Co on tutaj robi?

________________
Jak Wam się podoba?
Przy okazji, chciałam się przywitać.
Mam na imię Ada, mam 16 lat i mam tę przyjemność być pół-tłumaczką tego bloga :)
Od razu przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale rozdziały są mega długie (może jak się czyta to nie, ale do tłumaczenia tak :D), a wiecie, że jest szkoła i ciężko znaleźć czas. Tak czy siak, spróbuję się poprawić.
Mój twitter to @_Adriaanna_ i piszcie do mnie w razie jakichś zastrzeżeń :)

16 komentarzy:

  1. po co tam zayn co ona tam robi WTF rozdzial zajebisty i spoko wiele osob nie ma czasu by tlumaczyc lub pisac blogi rozumien mam tak samo czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny !!! Jesteście super !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajaja ale świetny hahaha. Rozdział gyshdajdfhgdhsajsfh. Ciekawe co Zayn tam robił xD Czekam na nextusia ♥ / M.

    OdpowiedzUsuń
  4. ZAYN ?! CO JEST ? SWIETNY ROZDZIAL !! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPER . ! Co tu robi Zayn . ? ! O.o

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Ada! Obydwie świetnie tłumaczycie i lepiej poczekać trochę na dobre tłumaczenie, niż mieć szybko takie byle jakie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Łał jest genialny !
    Gorąco xd witam nową tłumaczkę !!!
    Witam kochana !
    Czekam na następny xd / @zoe69tm

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć Ada <33 . Super Rozdział :) :D
    ~Paulina Przybyła .:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zayn? Mam złe przeczucia! Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału:)
    @Kayka_U

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział. Co Zayn tam robi?.To dziwne. Czekam na nn. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  11. Spoko, rozumiem :)
    Rozdział genialny. Tylko zastanawia mnie jedna rzecz, a mianowicie co tam robi Zayn?

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest świetny! :) xx @PollKlaudia

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny..... ale... po co do cholery Zayn tam wszedł?

    OdpowiedzUsuń
  14. Superrrrr ! Uwielbiam to ! :)))

    OdpowiedzUsuń