sobota, 4 października 2014

WPIS!

Wiem, wiem, wiem.. miał był rozdział, ale.. no przepraszam, nie mam czasu jak na razie. Dużo się dzieje, oj dużo. Postaram się jak najszybciej przetłumaczyć i dodać. Czy byłby ktoś chętny do pomocy w tłumaczeniu?

Już niedługo! <3

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 11 cz. 2


  Troszkę się rozciągam w moim siedzeniu, wydając odgłosy niczym niemowlęcy dinozaur i przymuszam się otworzyć oczy, zerkając na światło słoneczne przedostające się przez okno.
-Co się dzieje, Megan?-Zayn uśmiecha się do mnie gdy przechodzi obok naszych foteli kierując się ku drzwiom wyjściowym.
Pokaz mody odbędzie w ten piątek a ja mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia, jak znaleźć odpowiednią kreację na to wydarzenie, upewnić się, że wszystkie moje zamysły pasują modelkom, by zamierzały pójść po wybiegu i zrobić finałową próbę w czwartek. Będzie to nerwowe!
Wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu czekającego na nas na pasie startowym, aby odjechać. Powiedziałam Harry'emu aby po drodze wysadzono mnie przed mój butik gdyż nadal potrzebuję uregulować parę spraw. Był on w porządku i powiedział, że mój bagaż przez jakiś czas będzie w rezydencji One Direction.
Gdy byliśmy przed butikiem, obróciłam się by dać Harry'emu buziaka na pożegnanie nim drzwi zostały otwarte.
-Pa, Megan!
-Do zobaczenia!
-Bądź ostrożna.
Powiedziała reszta chłopców w tym samym czasie przez co nie jestem w stanie stwierdzić, kto co powiedział.
Tylko się uśmiechnęłam i pomachałam do każdego z nich, nim wystawiłam nogi poza samochód i zamknęłam drzwi. Weszłam do mojego sklepu i byłam powitana przez dwie bardzo podekscytowane osoby, które dosłownie wskoczyły na mnie w momencie gdy tam weszłam.
-Megan!- krzyczały na całe płuca, prawdopodobnie przerażając klientów będących w sklepie.
-Hej wam, jak tam?- uśmiecham się do nich i pytam ściszonym tonem.
-Jak tam podróż?- pyta Andrea
-Dobrze się bawiłaś?
-Istotniej, czy ty i Harry dobrze się bawiliście?-słyszę jak ktoś powiedział i odwracam się by zobaczyć Brendę stojącą w drzwiach.
Idę do niej by ją przytulić nim Andrea i Charlotte obejmują się osobno.
-Moja podróż była świetna. Wszystko poszło naprawdę dobrze. Mogę wam o wszystkim opowiedzieć dziś wieczorem na kolacji!
-Wspaniale!-powiedziała Andrea i Charlotte w uniesieniu, po czym wróciły z powrotem do swojej pracy.
Westchnęłam jak szłam do mojego biura, a Brenda stąpała za mną i zamknęła drzwi.
-Jak się masz?-zapytała siadając na kanapie w kącie.
-Dobrze. Jestem lekko zmęczona i zestresowana pokazem.-powiedziałam przeglądając papiery leżące na moim biurku.
-Będzie dobrze. Po prostu nie przemęczaj się i daj Harry'emu powód do ceregielowania nad tobą.
-Wiem... Ale jak mogę nie być zdenerwowana, odnośnie tego jak to przebiegnie? To największe modowe wydarzenie w Wielkiej Brytanii!-mówię opadając na kanapę obok niej.
-Wiem, ale musisz pamiętać aby nie patrzeć tylko na siebie, musisz zwracać uwagę na dziecko, które nosisz w sobie.
-Tak jest, proszę pani.- powiedziałam wywracając oczami.
Po chwili Brenda udała się do pracy, a ja usiadłam na krześle patrząc na wszystkie notatki, które ponownie pojawiły się na moim biurku. Jutro muszę udać się do miejsca gdzie odbędzie się pokaz aby zrobić przymiarkę z modelkami a w czwartek finałową próbę.
Muszę jeszcze ułożyć krótkie przemówienie na temat mojej linii aby je wygłosić po zaprezentowaniu jej. Musi ona objąć fakt iż jest to linia macierzyńska a pieniądze uzyskane z niej pójdą do mieszkańców Afryki. Odwróciłam się i na moim komputerze zaczęłam pisać przemowę starając się ostrożnie dobrać słowa.

~*~

Po pracy nad moją przemową, na którą poświęciłam dość długi czas, przyszła pora na kolację, więc wyszłam z gabinetu z torebką w ręku.
-Czas zamykać!-powiedziałam do Charlotte i Andrea'y, które uśmiechnęły się na wieść, że mogą dziś wyjść wcześniej.
Powiedziałam, że zamkniemy butik gdy ostatni klienci wyjdą.
Napisałam do Brenda'y gdzie zamierzamy zjeść, a ona powiedziała, że nas tam znajdzie. Charlotte, Andrea i ja wsiadłyśmy do mojego samochodu i jedziemy do restauracji, bo zdecydowałam się wziąć je na kolację.
Posiłek był fajny. Opowiedziałam dziewczynom o tragicznym życiu ludzi mieszkających w Afryce i, że nie powinnyśmy podejmować się rzeczy, które mamy tu przyznane. Powiedziałam im również o tym jak Harry nosił niemowlaka, bawił się z dziećmi, gdy odwiedziliśmy szkołę.
Wreszcie poinformowałam je o moim planie oddania wszystkich pieniędzy, zarobionych na nadchodzącej linii ludziom z Afryki i o zamiarze oddania im również ubrań, tak aby mieli oni odpowiednie rzeczy do noszenia. Dziewczyny uznały, że to wspaniały pomysł i całkowicie to popierały.
Gdy skończyłyśmy kolację, miałam z Brendą problem wysłać do domu Andrea'e i Charlotte gdyż muszę udać się do pałacu One Direction po mój bagaż. Dziewczyny nie uwierzyły mi, że on tam został i były przekonane, że chcę się zobaczyć z Harry'm.
-Jeśli chcesz się z nim zobaczyć to po prostu to powiedz. Nie wstydź się!- chichocze Andrea.
-Pocałuj Harry'ego ode mnie!- żartuje Charlotte robiąc dzióbek.
-Pa kochanie. Uważaj na siebie.- mówi Brenda przez okno od strony kierowcy nim rusza.
Machałam im na pożegnanie póki nie zniknęły mi z oczu, a ja wsiadam do samochodu, jadąc w kierunku willi One Direction. Moje serce wali z podniecenia, gdy widzę Harry'ego przez co zaczynam się martwić. Czy jestem do niego zbyt przywiązana?
Wtargnęłam na posiadłość chłopców, a strażnik otworzył mi bramę abym mogła wjechać. Zatrzymałam się i odpięłam pas, gdy zobaczyłam kobietę wychodzącą z domu, która dawała Harry'emu buziaka w policzek przed długim uściskiem.
Zazdrość i złość wzrosła w mojej piersi a do głowy przychodziło milion pytań, ale zdecydowanie najważniejsze to: Kim ona jest?

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Hay wszystkim :) !
Pod poprzednim postem była umowa, że za 25 komów dostaniecie drugą część rozdziału ale zrobiłam wam taką małą niespodziankę. Czemu? Bo tym razem rozdział macie od innej tłumaczki!
Cóż, zostałam przyjęta przez Fancy i mam nadzieję, że nie wydacie mnie za to, że dodaję posta mimo iż pod poprzednim było ok. 11 komentarzy. Csssiiii.... xD
Mam nadzieję, że otrzymam jakieś małe wynagrodzenie za moją "ciężką" pracę i ujrzę pod postem parę komów oraz, że jako tako miło mnie powitacie a nie "Spindalaj, my wolimy Fancy!" x3
Szczerze mówiąc, to nie wierzę, że tłumaczę właśnie to fanfiction bo to on był pierwszym jakiego w ogóle przeczytałam...
Dzięki, że dałaś mi tą szansę, kochana ^^
Z tego oto miejsca pozdrawiam mamę, tatę i to chyba tyle :)
W razie co mój twitter: >KLIK<
Papa misie xx.

EDIT: Nie wiem dlaczego ale po lewej stronie zrobiła się taka krecha, której nie umiem usunąć, sorki.

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 11 cz.1

Po długim dniu zwiedzania dziecięcego szpitala i odkrywania reszty Afryki, zaczęłam bardziej współczuć ludziom, którzy każdego dnia zmagają się z tak ciężkim życiem. Patrząc w tył, jak zachowywałam się przez kilka ostatnich lat zdałam sobie sprawę, że polepszyło mi się kiedy moi rodzice zmarli.
Tubylcy mają się gorzej. Niektóre dzieci, nie osiągające mojego wieku,w którym straciłam rodziców, muszą harować aby zarobić na życie. Ich domy są w stanie tragicznym i ledwie im starczy jedzenia i picia do przetrwania.
Porównując ich do mnie, miałam 18 lat i miałam wielkie szczęście. Pomimo śmierci moich rodziców i samotności, miałam przynajmniej dom i edukację by znaleźć zatrudnienie.
Podjechaliśmy pod hotel i wysiedliśmy z samochodu razem z resztą chłopców. Czułam się okropnie zostając w tak ekskluzywnym hotelu, ze świadomością, że są ludzie, którzy śpią na ulicy.
Razem z chłopakami czekaliśmy przy lobby, kiedy dyrekcja załatwiała sprawy formalne.
-Więc jak będzie wyglądać sytuacja z pokojami? – Niall spytał Ashley, osobe z zarządzania.
- Megan będzie miała swój własny pokój, ze względu na to, iż nie chcemy jej w tym samym z waszą czwórką- odpowiedziała
-Awww, ale chcemy być z Megan w pokoju! – Louis westchnął dramatycznie
- Ta, to jakby odcinać nas od rozrywki – skomentował Zayn
- Obiecujemy zachować jak najlepsze maniery – prosił Liam
- Absolutnie nie – wtrącił Harry surowym głosem, co wszystkich uciszyło.
Odwróciłam się by na niego spojrzeć, podczas gdy on już mi się przyglądał zatroskanym wzrokiem
- Co? – spytałam skoncentrowana
- Nie pozwolę Ci spać samej w pokoju. To zbyt niebezpieczne
- Gdy jestem w domu to normalne
- Dokładnie. Gdy jesteś w domu. Teraz jesteś w obcym kraju, to nie to samo. – usprawiedziwil tonem, oznaczającym brak przyjęcia sprzeciwu.
- W każdym razie, nie pozwolimy jej dzielić pokoju z czterema facetami – Dokończyła Ashley
- Więc ja będę z nią w pokoju. – Powiedział Harry
- Tak? – wytrzeszczyłam oczy w zdziwieniu
- Tak.
- A co z chłopcami? – spytałam, obracając głowę w ich kierunku?
- Dadzą sobie radę. Prawda, panowie? – zwrócił się do nich i zamachał ręką zwracając ich uwagę.
- Tak, pewnie. Damy radę. – Potwierdził Zayn, machając ręką lekceważąco przed wybuchnięciem śmiechem.
- Wasza dwójka może śmiało robić to co chce. – Zasugerował Liam, śmiesznie unosząc swoje brwi
- O nas się nie martwcie- Niall nieśmiało się do nas uśmiechnął
- Nie! Chcę żebyśmy byli wszyscy razem! – Louis objął mnie dłońmi, zbijając mnie z tropu
- Um, Louis będzie w porządku. Mogę spędzać z wami czasami, a kiedy poczuję się zmęczona, po prostu ulotnie się do swojego pokoju. – Uspokoiłam go, tracąc dopływ powietrza przez silny uścisk jego dłoni
- Lou, ona nie może oddychać – Powiedział mu Harry, odciągając go ode mnie
- Przepraszam – wymamrotał i spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi niebieskimi oczami – Będzie tak?
- No pewnie! – Odpowiedziałam, na co ukazał swoje zęby w szerokim uśmiechu.
Udaliśmy się do pokoju, Harry i ja mieliśmy pokój obok chłopców. Harry przytaszczył nasze bagaże do pokoju i postawił je pod ścianą w rogu.
Podeszłam do łózka i padłam na nie.
- Wygodne łóżko? - Hazza zapytał
- Mhmmm.. - powiedziała, po czym Harry wskoczył do łóżka obok mnie.
Leżeliśmy bokami patrząc się na siebie. Ukryłam twarz w jego piersi, a on pocałował mnie w głowę.
- Nic Ci nie jest kochanie?
- Po prostu czuję się winna, ze ja mam tyle wszystkiego, a ludzie tutaj nic, noo nic..
- Tak, mi też to złamało serce, a najbardziej jak Krue trzymała dziecko. Nie mogę sobie wyobrazić bólu, który Krue musi odczuwać.  - Powiedział, a jego głos się załamał.
- Pomyslałam dokładnie o tym samym.
- Telepatia. - Harry krzyknął, na co się zaśmiałam

Ktoś zapukał w drzwi. Hazza wstał i je otworzył. Był tam Louis.
- Boobear!
- Pani Boobear!- krzyknął i podszedł do mnie.
Przytulił mnie tak mocno, że myślałam, że mnie połamie.
- Co Ty tu robisz Louis? - zapytałam go
- Słyszałem wasze śmiechy i chciałem się do was przyłączyć.
- To nie było to... - powiedziałam rumieniąc się
- Jest tutaj Louis? - słyszałam głos Liama i Zayna.
- Ej no, robi się ciasno! - powiedziałam
- Małe pomieszczenie jest fajne, takie przyjemne.
- Tak. Po prostu chcieliśmy zobaczyć gdzie jest Louis. - Niall dodał
- Heej no! Chciałem wiedzieć z czego Megan się tak z Hazzą śmieją. - Louis sie odezwał
- Harry i ja śmialiśmy się z tak jakby telepatii rodzicielskiej.
- Awwwwwww - wszyscy popatrzyli tak słodko na mnie.
- Och bez przesady.. - Harry uściskał mnie
- Okej, impreza!! - Krzyknął Liam
- Czas włączyć się do zabawy - Niall powiedział podskakując
- DJ MALIK w domu! - Zayn krzyczał jak szalony
Wszyscy się bawili, a ja ich tylko obserwowałam.Myślałam o dziecku i stwierdziłam, że chyba nigdy się z nimi nie będzie nudziło.


- Wiesz co chcę zrobić? - Powiedziałam do Harry'ego, który siedział na przeciwko mnie w samolocie.
- Co?
- Chcę oddać wszystkie pieniądze z pokazu dla ludzi w Afryce.
- Wspaniały pomysł, ale czy na pewno tego chcesz? tak przecież ciężko na to pracowałaś.
- Tak. Wszystkie pieniądze dostaną oni. A do tego, ubrania, aby nie musieli chodzić w potarganych! - powiedziałam patrząc przez okno
- To jest wspaniałe. Ale wiesz co, od tego jest coś bardziej wspanialszego.
- Co?
- Ty.
Przez resztę lotu było spokojnie. Samolot podchodził do lądowania i pilot oznajmił nam wspaniałą wiadomość "Dzień dobry! Wylądowaliśmy w Londynie. Jest południe, a na dworze jest 20 stopni. Mam nadzieję, że mieliście udany lot".
Przespałam lądowanie, jak zawsze...
Obudził mnie głos Hazzy.
- Czas iść kochanie.
- Która godzina?
- Południe - Uśmiechnął się do mnie
_____________________________________
Siemcia! Przykro mi, że tylko przetłumaczyłam połowę, ale wyjeżdżam na wakacje do UK i nie będzie mnie miesiąc, ale postaram się tam tłumaczyć [może mi się uda, co nie obiecuję]. Jeśli jest ktoś chętny do pomocy w tłumaczeniu to pisz śmiało w kom.
Zmiana szablonu nastąpi niedługo, najpierw muszę mieć czas na zrobienie go. Dzień ma za mało godzin, jak dla mnie :C
Niestety mało osób komentuje, a tak dużo wymaga rozdziału.. troszkę przykre, no, ale życie, hehe!
Tak więc 25 komentarzy = 2 cz 11 rozdziału + 13 rozdział.

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 10

Minął tydzień od mojej pierwszej wizyty u lekarza, a rzeczy związane z moją pracą szły wspaniale. Byłam o krok dalej niż wskazywał mój harmonogram i trzymając to tempo miała wyrobić się ze wszystkim co najmniej dzień przed tym, kiedy nasze projekty muszą być zatwierdzone na pokaz, który miał odbyć się już w tę sobotę.
- Meg, Harry przyszedł - Andrea wparowała do pokoju i wystraszyła mnie tak, że aż podskoczyłam na krzesełku.
- O mój Boże, Andrea, wystraszyłaś mnie. Okej, wpuść go - pisnęłam, a moja dłoń poleciała na klatkę piersiową.
- Przepraszam - mruknęła i uśmiechnęła się do mnie, po czym wyszła.
Moje serce biło tak szybko, że w żaden sposób nie mogłam go uspokoić. Oparłam się o krzesełko i starałam się wyrównać oddech.
- Meg? Wszystko w porządku? Co się dzieje? - usłyszałam, a za chwilę zobaczyłam, Harrego.
- N-n-nic. Andrea mnie po prostu wystraszyła.
- Oh, dzięki Bogu - powiedział i pochylił się, żeby dać mi buziaka, co wcale nie pomogło mi się trochę uspokoić.
Podszedł do kanapy, a następnie na niej usiadł, po czym położył na stole jedzenie, które mi przyniósł. Dokończyłam ostatni fragment kwiatowej sukienki, który musiałam zszyć i zasiadłam koło niego.
- Meg, muszę coś z tobą przedyskutować - powiedział, a ja zaczęłam jeść makaron.
- Co jest?
- Jadę do Afryki - odpowiedział, a ja lekko zakrztusiłam się makaronem. - Tylko na kilka dni... - dodał.
- Dlaczego tam jedziesz?
- Jedziemy tam w celu akcji charytatywnej, Comic Relief. Zaprosili nas tam, żebyśmy mogli zobaczyć jak żyją tamtejsi ludzie - wyjaśnił, wyglądał na nieco zdenerwowanego.
- Ooooohhh, więc "Harry Ekspres", który przynosi mi jedzenie, będzie niedostępny przez kilka dni, huh?
- I właśnie to chciałem przedyskutować.
- Hmm?
- Chcę, żebyś pojechała ze mną - spojrzałam na niego z buzią pełną jedzenia.
Przełknęłam wszystko i potrząsnęłam głową.
- Co?
- Chcę, żebyś pojechała z nami do Afryki - powtórzył, na co odłożyłam sztućce i odwróciłam swój tors w jego stronę tak, by spojrzeć mu twarzą w twarz.
- Wiesz, że zabieranie mnie ze sobą jest bardziej niebezpieczne niż zostawianie mnie tutaj, prawda? - powiedziałam, na co spuścił głowę i zaczął nerwowo bawić się palcami.
- Tu nie chodzi o to, że boję się ciebie tutaj zostawić - bo się boję - po prostu będę za bardzo za tobą tęsknił - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech.
Pochyliłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Spojrzał na mnie, a jego oczy płonęły ekscytacją.
- Czy to znaczy tak?
- Oczywiście, że tak, ty słodki, nadopiekuńczy, przystojny, słodki chłopczyku z kręconymi włosami - powiedziałam i przytknęłam czoło do jego policzka.
- Naprawdę?
- Tak.. - zapewniłam go i wróciłam do jedzenia makaronu.

Omówiliśmy szczegóły jak to wszystko będzie wyglądało. Harry powiedział mi, że rozmawiał o tym z chłopakami, byli bardzo zadowoleni gdy usłyszeli, że chce zabrać mnie ze sobą.
- Wyjeżdżamy w czwartek, a dzisiaj jest poniedziałek... - powiedziałam sobie, przypominając sobie swój grafik.
- Tak. Wrócimy w następny wtorek.
- To znaczy, że musze wszystkie projekty skończyć w środę. - Powiedziałam patrząc na manekina.
- Nie śpieszysz się za bardzo?
- Nie, muszę pracować ciężko przez te kilka dni.
- Nie, Ty musisz teraz odpoczywać.
- Harry, jeśli chcesz żebym poleciała z Tobą do Afryki muszę projekty skończyć przed wyjazdem. Muszę poświęcić więcej czasu na pracę.. - powiedziałam, a on ukrył twarz w dłoniach.
- Nie rób tego Meg..
- Nic nie robię, to Ty chciałeś żebym jechała z Tobą do Afryki.
- Nie cierpię wybierać między zdrowiem, a wyjazdem..
- Nie martw się o mnie. Nie będę się przemęczać, obiecuję.
- Będę tutaj jak będziesz pracować. Przyniosę Ci obiad, a kiedy zobaczę, że jesteś zmęczona bardziej niż zwykle, zabieram Cię do domu. - Powiedział patrząc na mnie, na co skinęłam głową.
- To brzmi bardzo dobrze.
Harry pochylił się i pocałował mnie, jedną ręką kierował makaron w moją stronę, prosząc mnie abym zjadła. Szybko się odwróciłam i wróciłam do pracy.
Trochę mi zeszło z tym projektem. Było już grubo po północy. Zobaczyłam jak Harry śpi na kanapie. Podeszłam do niego i po cichu się nachyliłam, aby go pocałować. Byłam już tak blisko, ale Harry otworzył oczy.
- Mógłbym się przyzwyczaić do takiej pobudki.
Zaśmiałam się, pocałowałam go i odsunęłam się lekko, aby powiedzieć mu, że już skończyłam.
- Nareszcie. - jęknął i wstał.
Wyszliśmy i salonu, Hazza czekał na chodniku, a ja zamykałam drzwi.
- Dobra ja idę do domu, Dobranoc. - powiedziałam dając mu całusa.
- Co sprawia, że myślisz, że odejdę?
- Masz swój samochód, ja mam swój. Każdy jedzie sam.
- Chcę mieć pewność, że dojedziesz do domu bezpieczna.
- Cóż nie zostawię tutaj samochodu, bo jutro muszę tu wrócić.
- To pojadę za tobą.
- Pojedziesz ze mna?!- zapytałam unosząc brew.
- Tak pojadę za tobą do domu, gdy będę pewien, że dotarłaś bezpiecznie to wrócę do swojego domu.
- Dobrze - mruknęłam odpalając swój wóz.
Nie zrozumcie mnie źle, ale Harry przesadza. Lubię jak się o mnie i o dziecko troszczy, ale no bez przesady.
Podjechałam do domu, wysiadłam i kierowałam się do drzwi mieszkania. Otwierając je usłyszałam krzyk "Dobranoc Kochanie", odwróciłam się i ujrzałam Hazze. Pomachałam mu i weszłam do środka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatnie dwa dni spędziła w biurze kończąc projekty.
Harry tak jak obiecał przynosił mi obiad i zostawał dotąd, dopóki nie byłam zmęczona
- Nie mogę uwierzyć, że skończyłam projekty na pokaz. - powiedziałam do Hazzy.
- Cieszę się razem z Tobą, a teraz już możesz jechać ze mną bez żadnych obaw. - Harry powiedział całując mnie w policzek.
Razem z Harrym, tej nocy zdecydowaliśmy się na kolację w chińskiej restauracji. Wróciliśmy w miarę wcześniej do domu, ponieważ musieliśmy się jeszcze spakować. Skontaktowałam się z zarządcą na fashion show, który pozwolił mi na przedstawienie moich dzieł trochę wcześniej, ze względy na to, że wyjeżdżam do Afryki. 
Stanęłam na środku pokoju i zastanawiałam się co ze sobą zabrać.
- Nie wiem co mam spakować. - powiedziałam do Hazzy
- Wieź letnie ciuchy, jedziemy w tropiki.
- Letnie ubrania? Okej... - wyciągnęłam jakieś topy i spodenki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po niewielkiej pomocy Harry'ego spakowałam się w ciągu godziny.
- To nie było takie ciężkie, prawda?
- Zamknij się! - powiedziałam przewracając oczami
- Chyba powinienem zostawić Cię samą abyś mogła się przespać - powiedział wstając
Wskoczyłam pod kołderkę, a Harry pochylił się i cmoknął mnie w czoło.
- Zobaczymy się jutro.
- Zamknij drzwi za sobą - krzyknęłam
- Tak jest proszę pani!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Cieszę się, że jedziesz z nami Megan! Będzie zabawnie! - Niall powiedział śmiejąc się.
- Tak, ja też. Dziękuję za zaproszenie.
- Ohh nie ma sprawy. Nie chcielibyśmy słyszeć jak Harry narzeka, że jest daleko od Ciebie.
Pojechaliśmy na lotnisko. Szczęka mi opadła jak zobaczyłam, że będziemy lecieć prywatnym odrzutowcem.
Harry wziął mnie za rękę i zaprowadził do samolotu. Każdy zajął swoje miejsce.
Podszedł do mnie stewardess.
- Co mogę pani podac?
- Sok jabłkowy poproszę.
- Dwa poprosimy - Harry dopowiedział

Lot mijał nam bardzo miło. Gadaliśmy z Harrym o różnych rzeczach.
- Opowiedz mi o swoich rodzicach - Hazza zapytał, a ja zamarłam.
- Moich rodzicach...?
- Tak. Co robią, gdzie są? Chciałbym ich poznać. 
- Moi rodzice nie żyją. - powiedziałam patrząc w dół
- Tak mi przykro, ja nie chciałem..
- W porządku, nie twoja wina.
- Jak to się stało?
- Mieli wypadek samochodowy, gdy miałam 18 lat. Mieli wziąć rozwód, ciągle się kłócili. Zabrali mnie na kolację, chcieli mi wynagrodzić ich separacje.. w drodze powrotnej tata stracił kontrolę nad samochodem...
- Tak mi przykro - Harry złapał mnie za ręce
- Na szczęście mi nic się nie stało, leżałam tylko przez tydzień w szpitalu. Miałam wtedy 18 lat więc nie trafiłam do domu dziecka. Znalazłam prace w butiku. Szef traktował mnie jak córkę i nauczył mnie wszystkiego. Kiedy poczułam się na siłach, dał mi pożyczkę i oto jestem tutaj, żyję jak żyję.
- A co z twoim szefem?
- Spłaciłam mu kredyt jakoś 3 lata temu. Dałam radę. Szef wyjechał do Hiszpanii, ale nadal utrzymujemy kontakt, choć jest ciężko.
Harry pociągnął mnie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach, ukryłam twarz w jego szyi, a on lekko głaskał moje plecy abym się uspokoiła.
Zasnęłam, obudził mnie głos Harry'ego.
- Kochanie już prawie jesteśmy. Musisz zająć swoje miejsce.
Przeniosłam się na swoje miejsce i znów zasnęłam. Poczułam lekkie dotknięcie mojego policzka. To był Hazza.
- Kochanie jesteśmy, musimy iść.
Wstałam, a on owinął rękę wokół mojej tali abym się nie przewróciła bądź nie zemdlała.
- Co się stało? - Niall zapytał zmartwiony.
- Wszystko w porządku? - Zayn dodał
- Musimy zabrać ją do szpitala? - Zapytał Liam
- Ona pewnie śpi..  - dodał sennie Louis
Harry wprowadził mnie do Vana.
- Kochanie musisz się już obudzić.
- Ale mi się chce spać..
- Proszę, spójrz za okno.
Zmusiłam się i wyjrzałam. Widziałam obszar ziemi, który był bardzo zaniedbany. Patrzyłam na ludzi, który tam mieszkali i było mi bardzo smutno.
- To jest takie przykre.. - powiedziałam
- Taaak, a ja korzystam z tylu rzeczy, które mi się nie przydają, a tu by były bardziej potrzebne.
- Gdzie jedziemy?- Niall zapytał kierowce
- Do szpitala, do dzieci.
Chłopcy rozmawiali między sobą, a ja wyglądałam przez okno.
Dotarliśmy w końcu do szpitala. Budynek był zaniedbany. Harry złapał mnie za rękę. W pomieszczeniu słychać było tylko płacz dzieci. Szliśmy przez korytarz i widziałam tylko w pokojach matki, które płakały nad pustymi łóżeczkami.
- U wielu dzieci zdiagnozowano malarie, ponieważ nie zostały zaszczepione zaraz po urodzeniu. - Maria powiedziała obracając lekko głowę, aby na nas spojrzeć.
- Dlaczego nie zostały zaszczepione? - Zayn zapytał
- Zazwyczaj rodziny są zbyt biedne, aby kupić szczepionki.
- Nie możesz wykupić cały zapas takich szczepionek? - Liam zapytał
- Ile kosztuje taka szczepionka?
- Około 5 funtów.
- Tylko 5 funtów? - Niall zapytał
- Może to dla Ciebie mało, ale średnio jedna rodzina zaraz 5 funtów na tydzień i wydają je na jedzenie i picie do przeżycia. - Maria wyjaśniła
- To takie smutne.. - Harry powiedział cichym głosem
- Tak, jest.. - Maria powiedziała odwracając się do niego.
Maria zaprowadziła nas do dużego pokoju gdzie były dzieci i ich matki. Wyjaśniła nam, że leża tu z powodu niedożywienia i malarii. Mimo, że dają im leki, starają się ich wyleczyć, to organizmy dzieci są czasami zbyt słabe. Chłopcy rozeszli się. Ja poszłam z Harrym i Marią. Zatrzymali się przy kobiecie stojącej przy oknie ze łzami w oczach, która trzyma dziecko.
- To nie jest matka dziecka, ale traktuje je jak własne. - Maria powiedziała, a kobieta odwróciła się w naszą stronę.
- Cześć, jestem Harry.
- Witam, jestem Megan, jak się masz?
- Co się stało z matką? - Zapytał Harry.
- Nie wiemy. To jest Kure i ona pracuje z nami. Pewnego dnia znalazła to dziecko płaczące w progu naszego domu. Zrobiliśmy badania i wynika z nich, że dziewczynka jest chora na malarię. Od tamtej pory Kure uważa ją za własne dziecko. - Wyjaśniła Maria.
Harry złapał małą dziewczynkę za rączkę, wtedy przestała płakać. Krue zauważając to dała Harry'emu potrzymać małą. Hazz delikatnie wziął ją na ręce.
- Hejj kochanie - wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczami
- Jest jakiś sposób aby ją wyleczyć? - Zapytałam Marię.
- Obawiam się, że nie. Jej organizm nie jest aż tak silny aby mógł walczyć z chorobą. Dlatego Krue jest smutna, bo wie co będzie niedługo.
- Musisz walczyć dalej.. proszę - Harry powiedział cicho do dziecka.
Łzy zebrały mi się w oczach. Trudno mi było sobie jaki ból muszą czuć teraz te wszystkie matki, które wiedzą, że już niedługo ich dzieci umrą. Położyłam dłoń na swoim brzuchu, a łzy zaczęły mi spływać po twarzy. Patrzyłam jak Harry trzyma dziecko. Był taki ostrożny. Siedziałam tam, a moje serce z każdą minutą pękało coraz bardziej. Było mi strasznie smutno.
______________________________________
Ble, ble, ble.. nie wiem co napisać.. Wiem, że dłuuuuuugo musieliście czekać na rozdział, ale noo.. sprawy prywatne.. bardzo się wszystko skomplikowało. Nigdy nie pomyślałabym, że coś takiego wydarzy się w moim życiu :c No, ale niestety..Ehh..
WRÓCIŁAM! Teraz jestem już w stanie cokolwiek robić, więc pierwsze co zabrałam się za tłumaczenie. Mam nadzieję, że nie wszyscy odeszliście od tego FF, że jeszcze ktoś z was to czyta.
Strasznie was przepraszam, wiem, że cały czas będziecie mieli mi to za złe, że nic nie dodawałam, ale nie mogła.. nie byłam w stanie! :c
Dobra hhiyhiyhyi, nowy rozdziałek jest! A za Tydzień kolejnyyyyyy! hiyhiyhyi #MuchLove <3

Jakieś pytanka? Zapraszam na: ASK'A

KOMENTUJCIE <3